Pamiętasz ten dzień a w zasadzie noc, w którą napisał do ciebie po raz pierwszy z prośbą rozmowy. Wtedy nie wiedziałaś, jak będzie wygalać Wasze życie. Nie wiedziałaś jeszcze o niczym. Byłaś zwykłą małolatą, dla której liczyli się znajomi i przyjaciele. Byłaś samotnikiem. Każdy kto próbował w jakikolwiek sposób się do ciebie zbliżyć, w końcu zaprzestawał swoich starań, bo zawsze byłaś niedostępna. Jak nie miałaś obok siebie najwierniejszych przyjaciół, to budowałaś mur, przez który nikt z zewnątrz nie mógł się przedostać. Taka własnie byłaś, ale do czasu.
W pewnym momencie swojego życia zrozumiałaś, że nie warto tak się izolować, bo za dużo traciłaś. Traciłaś masę znajomości z wartościowymi osobami. Życie przelatywało ci przez palce. Spróbowałaś się zmienić. Twoim ratunkiem okazała się siatkówka. Nie miałaś możliwości na profesjonalne granie, gdyż w podstawówce odniosłaś przykrą kontuzję kolana podczas zwykłego biegu. Pozostało ci kibicowanie i oglądanie, jak Twoja ukochana reprezentacja sobie radzi. Jadąc na mecz do Atlas Areny zorganizowany przez szkołę, nawet nie wiedziałaś, że ten wyjazd odmieni Ciebie.
Zbliżyłaś się do innej zafascynowanej fanki siatkówki, a Twoi dotychczasowi znajomi zeszli na dalszy plan. Dlaczego można by zapytać? Ponieważ miałaś dość wysłuchiwania tego, jak to Twojej przyjaciółce spodobał się starszy o 8 lat chłopak. Uznałaś to za absurd, bo Tobie coś takiego w ogóle nie było w głowie. W ogóle nie myślałaś o chłopakach w ten sposób. Dla ciebie byli oni jedynie kolegami. Jednak nie odizolowałaś się całkowicie od znajomych z przeszłości. Nadal byli dla ciebie ważni. Nadal byli Twoimi przyjaciółmi, ale ty nie byłaś już tylko nieśmiałą, zamkniętą w sobie, niezauważaną dziewczyną z paczki.
Pamiętasz doskonale ostatni wspólny wyjazd, na jaki wybraliście się nad jedno z wielkopolskich jezior. Pamiętasz, jak prawie że siłą wynegocjowałaś zgodą na przyjazd Twojej przyjaciółki Marceliny, z którą łączyło cię więcej po paru miesiącach znajomości, niż z niejaką Moniką, z którą znałaś się około dziesięciu lat. Pamiętasz, jak miałaś mieć pokój z nimi obiema. Cieszyłaś się, bo obie były dla ciebie cholernie ważne. Pamiętasz również, że on z Wami pojechał. To w końcu był wyjazd Starej Paczki.
- Dziewczyny, idziecie grać z nimi w plażówkę? - wpadł bez pytania do Waszego pokoju, a jego oczy od razu zaświeciły się na widok Moniki.
- Ja nie idę, bo muszę się rozpakować - odpowiedziała i jak gdyby nic zdjęła koszulkę i udała się do łazienki. Długo jego wzrok nie mógł oderwać się od zamkniętych drzwi.
- A wy? - spojrzałaś na Marcelę i jej ogniki w oczach i nie musiałaś nawet pytać.
- Jasne, że tak - uśmiechnęłaś się.
Zawsze gdy pojawiał się blisko, nawet jeśli jednoznacznie dawał znać, że to Monika mu się podoba, reagowałaś na niego bardzo dziwnie. Jakby kontrolowałaś każde wypowiedziane słowo, każdy ruch, uśmiech. Jednak wtedy gdy graliście, przestałaś to robić. Nie raz przez przypadek wpadliście na siebie, bo grając w jednej drużynie inaczej się nie dało. Był z wami jeszcze jego przyjaciel Mateusz, ale dla ciebie on się nie liczył. W przeciwnym zespole grała Twoja przyjaciółka, Zbyszek i inny jego kolega. Od zawsze rywalizowałyście o to, kto komu pośle asa. Byłyście w tym niesamowite i, gdyby nie wasz niezbyt wysoki wzrost, grałybyście na poważnie.
- Moja! - zdążyłaś krzyknąć, gdy widziałaś piłkę lecącą między ciebie i jego. Nie posłuchał cię. Nie odsunął się, a próbował przyjąć, tak samo jak ty. Poczułaś tylko jego łokieć, wbijający się w Twoje żebra i okropny ból w kostce. Krzyknęłaś, a Twoje policzki zalały się łzami.
- Powiedz, że to nie ta, co wcześniej? - spytała, bo jako jedyna wiedziała o tym, że prawie skręciłaś ją dwa tygodnie przed wyjazdem. Jedyne co byłaś w stanie zrobić, to kiwnąć głową i jakoś doczołgać się do ławki. Nie chciałaś pomocy, a już na pewno nie jego. Zawsze radziłaś sobie sama, więc po co teraz miałby co ktokolwiek pomagać.
- Lepiej? - spytał, siedząc obok ciebie na łóżku, równocześnie przykładając lód do lekko napuchniętej stopy.
- Nigdy nie będzie lepiej - odpowiedziałaś i odwróciłaś wzrok od niebieskich tęczówek, zabierając nogi z jego kolan. Jako jedyny wolał zostać z Tobą, niż iść się bawić do pobliskiego klubu. Chwilę potem dowiedziałaś się z jakiego powodu.
- Powiedz mi, Monika kogoś ma? - od jakiegoś czasu widziałaś, że pozwalał sobie na więcej w stosunku do niej, a ona nie protestowała. Wręcz przeciwnie. Ona uwielbiała go prowokować. To ci się akurat nie podobało.
- A skąd ja mam to wiedzieć? Chyba widzisz, że jest coraz to gorzej miedzy nami.
- Przepraszam... - wyszeptał i wyszedł, zostawiając cię z dziwnym bólem. Nie fizycznym. Takim dziwnym ukuciem w okolicach serca.
Następne dni nie były udane. Siedziałaś w pokoju i mogłaś tylko obserwować z balkonu, jak wszyscy Twoi znajomi odbijają ukochaną Mikasę. Patrzyłaś na jego ciało nie okryte koszulką. Czy przyprawiało cię to o szybsze bicie serca? Nie... On wtedy jeszcze ci się nie podobał. Ty mu po prostu współczułaś, że Monika go ignoruje, wykorzystuje. Ty byś się nigdy tak nie zachowała - miałaś w myślach, ale nie wiedziałaś jaka będziesz za kilka lat. Widziałaś, że odeszli razem w kierunki małej plaży. Przeczuwałaś, że to nie wróży nic dobrego, ale skąd mogłaś wiedzieć, że będzie tak a nie inaczej.
Gdy tylko weszła do pokoju, zobaczyłaś jej roześmiane, ironiczne spojrzenie i wiedziałaś, że to własnie z jego powodu taka jest. Od razu opowiedziała ci, jak to się jej zdaniem zbłaźnił przed nią, wyznając jej miłość. opowiedziała, że od razu go wyśmiała i dała do zrozumienia, że nie chce mieć nic takiego z nim wspólnego. Żeby nie stwarzać podejrzeń również nabijałaś się z jego romantyczności, choć w duchu marzyłaś, by znaleźć się w takiej sytuacji. Nie sądziłaś nawet, że jeszcze tego samego dnia dowiesz się również tego, jak wygląda jego wersja. Przy nim nie udawałaś. Szczerze mówiłaś mu, że Monika się zmieniła i nie jest już tą dziewczyną, która uważa się za Twoją przyjaciółkę. Mówiłaś jeszcze wiele tej nocy, którą spędziliście na dworze w altance przed domkiem letniskowym. Czy nie mogło by być tak częściej? Ty, On i Wasze szczere nocne rozmowy?
Kiedy już wróciliście do domów, na prawdę wiele się zmieniło. Pamiętasz, jak przez głupie zdjęcie wstawione na portalu społecznościowym, spowodowało kłótnie miedzy Tobą a Moniką. Pamiętasz, jak przestałyście się ze sobą kontaktować. Pamiętasz również to, jak całe noce spędzałaś na wpatrywaniu się w ekran nowoczesnego na tamte czasy telefonu. Wpatrywałaś się, bo czekałaś na głupią wiadomość od niego. Po co? Pytała Marcelina i dawała ci znaki, że to nie jest już zwykła przyjaźń. Zauroczyłaś się w nim. Powiedziała pewnego razu, a ty nie mogłaś przyjąć tego do siebie. Bo jak? Ty wieczna feministka zakochana?
Nie chciałaś tego. Bałaś się, że będziesz cierpieć. Musiałaś coś zrobić. Jedynym wyjściem był wyjazd na studia do Warszawy. Dlaczego akurat tam? Bo myślałaś, że mieszkając tam, uciekniesz, ale skąd mogłaś wiedzieć, że po latach znowu go spotkasz? Przestałaś się interesować ukochaną siatkówką, przestałaś kontaktować się ze starymi znajomymi, a jedyną osobą, która wiedziała nadal co się u ciebie dzieje, była Marcela. Nikt ze Starej Paczki nie próbował cię znaleźć, kontaktować się, mimo Twoich zakazów. Przestałaś myśleć o przeszłości. Żyłaś chwilą. Łamałaś swoje młodzieńcze zasady, sypiając z kim popadnie co noc. Zaczęłaś pić, w co nigdy wcześniej byś nie uwierzyła. Zmieniłaś się po raz drugi.
- Michał?! - nie wierzyłaś. To nie mogło dziać się na prawdę. To musi być Twój posrany sen! - Co ty do cholery robisz w Warszawie?!
- A może "cześć, jak ja dawno cię nie widziałam, jak leci?" ? - zironizował.
- A może odpowiesz na moje pytania?! - zdenerwowałaś się, bardzo się zdenerwowałaś, bo miałaś uciec od przeszłości, od uczuć, a tu nagle przeszłość sama cię odnalazła.
- Tak, to ja Michał - zaśmiał się. - Mieszkam tu i gram w Politechnice. Nie wiedziałaś? - uśmiechnął się ironicznie. - Ty? Wielka Fanka i Kibicka? - zaśmiał ci się prosto w twarz.
- Wiesz, wszystko się kończy. Nie przejmuj się, ty też się kiedyś skończysz - uwielbiałaś zawsze się z nim droczyć. Zawsze wiedzieliście, że to co w tych momentach mówicie to tylko żarty i macie nie brać ich na poważnie.
- Nadal uwielbiasz to robić - uśmiechnął się tak, jak zwykł to robić zawsze.
- Nadal uwielbiasz mi w tym towarzyszyć - odwzajemniłaś gest.
- Pójdziemy na kawę? - spytał po chwili cichego spaceru po Starym Mieście.
Zgodziłaś się. Znowu mogliście rozmawiać godzinami. Kończyliście jeden temat, by zacząć drugi. Rozmawialiście i nie liczyły się płynące godziny, zmieniająca się na dworze pogoda, wibrujące nowoczesne telefony. Liczyliście się Wy. To dziwne, prawda? Pytałaś się w myślach, nie wiedząc, że on robi to samo. Dopiero kelnerka, oznajmiając Wam zamkniecie lokalu, przerwała wasze rozmowy. Tego popołudnia wypiliście kilka filiżanek herbaty z cytryną, która była wasza ulubioną. Zaproponowałaś przeniesienie się do Twojego mieszkania. Zgodził się i pomaszerowaliście do celu.
Od zawsze uwielbiałaś zimową pogodę. Uwielbiałaś rzucać się śnieżkami nawet wtedy, gdy już przestałaś być dzieckiem. Uwielbiałaś, gdy wychodziliście razem z domu i, idąc chodnikiem, zaczynaliście wojną na śnieżki, która kończyła się tym, że lądowaliście cali przemoknięci w domu Moniki, do której mieliście dotrzeć parę godzin wcześniej. Uwielbiałaś siedzieć na parapecie w swoim rodzinnym domu i patrzeć godzinami, jak z nieba sypie się biały puch. Uwielbiałaś stroić zimowe drzewko na święta. Uwielbiałaś tą ciepłą i rodzinną atmosferę przy stole, ale nie sądziłaś, że dzień, w którym miałaś jechać do domu rodzinnego się tak skończy. Gorącą herbatę wymieniliście na czerwone wino i zasiedliście na kanapie w Twoim salonie.
- Dlaczego właściwie przestałaś interesować się siatką? - spytał po wypiciu przez was jednej butelki a w przerwie, między otworzeniem drugiej.
- Bo chciałam zapomnieć o Tobie - odpowiedziałaś szybko, myśląc, że nie usłyszy. Usłyszał. Zaprzestał wykonywanej czynności, odłożył butelką na stół i zasiadł obok ciebie. Bardzo blisko ciebie kładąc na Twoim mizernym kolanie swoją wielką dłoń.
- Dlaczego? - wpatrywał się w Twoje iskrzące światłem lampek choinkowych, jeżdżąc palcami po krawędzi sukienki, którą miałaś dziś na sobie, spotykając się z jedyną już przyjaciółką na jej wieczorze panieńskim.
- Bo byłam w Tobie zakochana... - wypowiedziałaś na jednym tchu, by zaraz pochłonąć całą zawartość swojego kieliszka.
Czułaś na sobie jego wzrok, dotyk, a co najgorsze poczułaś ciepły oddech wodzący po Twoim karku. Przecież zawsze sobie to tak wyobrażałaś. Jakbyś podświadomie wywołała głos Marceliny, która mówiła ci, że Twój wymarzony facet, nigdy się nie znajdzie, a mieć możesz go tylko w wyobrażeniach i snach. Więc czy nasze spotkanie jest snem? Spytałaś siebie samą w myślach. Nie jest, bo inaczej nie czułabyś tak dosadnie jego obecności tuż obok swojego ciała. Inaczej nie pozwoliłabyś mu na powolne pocałunki lądujące na Twojej szyi, twarzy, aż w końcu i ustach. Zawsze marzyłaś by posmakować ich smak i wreszcie ci się to udało. Gdyby był to sen, to zamiast pozwolić mu na zerwanie z ciebie koronkowej sukienki, a już po chwili i bielizny oraz pończoch, obudziłabyś się całą mokra i spocona. Teraz też taka byłaś, ale to wszystko przez niego. To jego ruchy tak na ciebie działały. To on działał. Zdjął koszulę, spodnie, bokserki i sprawił, że poczułaś się wreszcie jak kobieta.
Tej nocy nie spaliście. Nie chodzi tu o same wsze zbliżenia, ale o te godziny, które przeleżałaś na jego męskiej a nie młodzieńczej klatce piersiowej. Już nie był chuderlakiem wielkiego wzrostu w porównaniu do ciebie. Teraz był mężczyzną. Przystojnym, wysportowanym, męskim. Chyba po tych kilku godzinach leżenia obok niego na puchowym dywanie na środku salonu i wpatrywaniu się w nadal świecące lampki, które były jedynym oświetleniem tego wieczoru, doszłaś do wniosku, że zaczynasz uwielbiać wykonywaną czynność. Zrozumiałaś, że uwielbiasz jego ciepły, szepczący ci do ucha, głos. Dowiodłaś przed samą sobą, że uwielbiasz jego całego. Zrozumiałaś, że nigdy nie przestałaś kochać Michała Kubiaka...
- Kocham cię... - szepczesz, gdy ściąga z ciebie przepiękną, bielusieńką suknie ślubną w waszą noc poślubna.
- Nawet nie wiesz, ile bym dał za to, żeby zrozumieć, że cię kocham parę lat wcześniej...
~*~*~
To na górze nie jest dlla mnie czymś odbębnionym, lecz sentymentem. To coś mojego, skomplikowanego i szczeniackiego, ale ważnego. Prawda i fikcja mija się, ale tylko ja wiem w jakim momence. Takie coś powstało w głowie i więcej nie będzie.Dziękuję Maniek za pomoc przy publikacji :*
I jeszcze jedno, nie będzie mnie w świecie blogowym przez dłuższy czas, gdyż wystąpiły problemy techniczne. Postaram się wszystko czytać, ale komentować nie dam rady.
Pozdrawiam Dzuzeppe :*
Witam Was! ♥
Ah... chyba wszyscy domyślają się o jakie problemy techniczne chodzi, prawda?
Dzuzeppe nie będzie, w porywach, przez miesiąc na blogerze :c
Dzuzeppe nie będzie, w porywach, przez miesiąc na blogerze :c
Zapraszam was bardzo serdecznie do czytania, gdyż po przeczytaniu uznaje, że Dzuzeppe odwaliła kawał dobrej roboty! :]
Zapraszam was również na blog Dzuzeppe, To tylko siedem dni kotku, gdzie pojawił się nowy rozdział ;)
Zapraszam was również na blog Dzuzeppe, To tylko siedem dni kotku, gdzie pojawił się nowy rozdział ;)
Całuję Was, Maniek :*
Gdyby każdy z nas miał drugą szansę spotkać swoją prawdziwą miłość to świat był by lepszy. Niestety w większości wypadków za pierwszym razem brakuje nam odwagi, tak jak tutaj. Życie jest zbyt skomplikowane, ten którego kochamy ma inną, bądź nie zwraca na nas uwagi bo zainteresowany jest nasza koleżanką. Bohaterka tu przeszła totalną przemianę, ale jak widać nie zmieniło to jej uczuć do Michała i jej udało się to co udaje się niewielu. Mogła być u jego boku już na zawsze szzęśliwa
OdpowiedzUsuńJak miło powspominać stare, dobre czasy z przelotnymi miłostkami. :)
OdpowiedzUsuńTak już najwidoczniej miało być, tak załatwił ich los. Na mój gust lepiej, że o swoich uczuciach powiedzieli o latach. Ta dojrzalsza miłość może i nie ma takiego uroku jak młodzieńcza, ale za to częściej bywa trwała i twarda jak stal. Chyba warto było pocierpieć i pozmagać się z Moniką. Po goryczy optymizm jest jak cukier. A ja im teraz życzę jak najlepiej. :)
Pozdrawiam dziewczyny :*
Niestety nie wszystkie te szczeniackie jak ja to nazywam miłości przetrwały. Ja swoją takową miłość spotykam dość często, bo jest cóż teraz moim dobrym kolegą, ale nigdy nie wracamy do tego co było kiedyś. Tutaj jak widać warto było spotkać się po latach żeby dowiedzieć się o tym, że jej miłość do niego nie zgasła, a on, że ją kocha. W dodatku wzięli ślub <3 Dobra, bo się rozmarzyłam :P
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
ta historia chyba najbardziej mi się podoba. :)
OdpowiedzUsuńRzadko się zdarza żeby takie młodzieńcze miłości przetrwały próby czasu. Zwykle po latach uświaamiamy sobie jakie to uczucie było śmieszne i niedojrzałe. Wyobrażam sobie jednak, że ta ich miłość przetrwała i była wieczna:)
OdpowiedzUsuń