sobota, 24 sierpnia 2013

3. Czy naprawdę nie ma szans, by zacząć jeszcze raz od nowa?


Pamiętasz ten dzień a w zasadzie noc, w którą napisał do ciebie po raz pierwszy z prośbą rozmowy. Wtedy nie wiedziałaś, jak będzie wygalać Wasze życie. Nie wiedziałaś jeszcze o niczym. Byłaś zwykłą małolatą, dla której liczyli się znajomi i przyjaciele. Byłaś samotnikiem. Każdy kto próbował w jakikolwiek sposób się do ciebie zbliżyć, w końcu zaprzestawał swoich starań, bo zawsze byłaś niedostępna. Jak nie miałaś obok siebie najwierniejszych przyjaciół, to budowałaś mur, przez który nikt z zewnątrz nie mógł się przedostać. Taka własnie byłaś, ale do czasu.

W pewnym momencie swojego życia zrozumiałaś, że nie warto tak się izolować, bo za dużo traciłaś. Traciłaś masę znajomości z wartościowymi osobami. Życie przelatywało ci przez palce. Spróbowałaś się zmienić. Twoim ratunkiem okazała się siatkówka. Nie miałaś możliwości na profesjonalne granie, gdyż w podstawówce odniosłaś przykrą kontuzję kolana podczas zwykłego biegu. Pozostało ci kibicowanie i oglądanie, jak Twoja ukochana reprezentacja sobie radzi. Jadąc na mecz do Atlas Areny zorganizowany przez szkołę, nawet nie wiedziałaś, że ten wyjazd odmieni Ciebie.

Zbliżyłaś się do innej zafascynowanej fanki siatkówki, a Twoi dotychczasowi znajomi zeszli na dalszy plan. Dlaczego można by zapytać? Ponieważ miałaś dość wysłuchiwania tego, jak to Twojej przyjaciółce spodobał się starszy o 8 lat chłopak. Uznałaś to za absurd, bo Tobie coś takiego w ogóle nie było w głowie. W ogóle nie myślałaś o chłopakach w ten sposób. Dla ciebie byli oni jedynie kolegami. Jednak nie odizolowałaś się całkowicie od znajomych z przeszłości. Nadal byli dla ciebie ważni. Nadal byli Twoimi przyjaciółmi, ale ty nie byłaś już tylko nieśmiałą, zamkniętą w sobie, niezauważaną dziewczyną z paczki.

Pamiętasz doskonale ostatni wspólny wyjazd, na jaki wybraliście się nad jedno z wielkopolskich jezior. Pamiętasz, jak prawie że siłą wynegocjowałaś zgodą na przyjazd Twojej przyjaciółki Marceliny, z którą łączyło cię więcej po paru miesiącach znajomości, niż z niejaką Moniką, z którą znałaś się około dziesięciu lat. Pamiętasz, jak miałaś mieć pokój z nimi obiema. Cieszyłaś się, bo obie były dla ciebie cholernie ważne. Pamiętasz również, że on z Wami pojechał. To w końcu był wyjazd Starej Paczki.

- Dziewczyny, idziecie grać z nimi w plażówkę? - wpadł bez pytania do Waszego pokoju, a jego oczy od razu zaświeciły się na widok Moniki.
- Ja nie idę, bo muszę się rozpakować - odpowiedziała i jak gdyby nic zdjęła koszulkę i udała się do łazienki. Długo jego wzrok nie mógł oderwać się od zamkniętych drzwi.
- A wy? - spojrzałaś na Marcelę i jej ogniki w oczach i nie musiałaś nawet pytać.
- Jasne, że tak - uśmiechnęłaś się.

Zawsze gdy pojawiał się blisko, nawet jeśli jednoznacznie dawał znać, że to Monika mu się podoba, reagowałaś na niego bardzo dziwnie. Jakby kontrolowałaś każde wypowiedziane słowo, każdy ruch, uśmiech. Jednak wtedy gdy graliście, przestałaś to robić. Nie raz przez przypadek wpadliście na siebie, bo grając w jednej drużynie inaczej się nie dało. Był z wami jeszcze jego przyjaciel Mateusz, ale dla ciebie on się nie liczył. W przeciwnym zespole grała Twoja przyjaciółka, Zbyszek i inny jego kolega. Od zawsze rywalizowałyście o to, kto komu pośle asa. Byłyście w tym niesamowite i, gdyby nie wasz niezbyt wysoki wzrost, grałybyście na poważnie.

- Moja! - zdążyłaś krzyknąć, gdy widziałaś piłkę lecącą między ciebie i jego. Nie posłuchał cię. Nie odsunął się, a próbował przyjąć, tak samo jak ty. Poczułaś tylko jego łokieć, wbijający się w Twoje żebra i okropny ból w kostce. Krzyknęłaś, a Twoje policzki zalały się łzami.
- Powiedz, że to nie ta, co wcześniej? - spytała, bo jako jedyna wiedziała o tym, że prawie skręciłaś ją dwa tygodnie przed wyjazdem. Jedyne co byłaś w stanie zrobić, to kiwnąć głową i jakoś doczołgać się do ławki. Nie chciałaś pomocy, a już na pewno nie jego. Zawsze radziłaś sobie sama, więc po co teraz miałby co ktokolwiek pomagać.

- Lepiej? - spytał, siedząc obok ciebie na łóżku, równocześnie przykładając lód do lekko napuchniętej stopy.
- Nigdy nie będzie lepiej - odpowiedziałaś i odwróciłaś wzrok od niebieskich tęczówek, zabierając nogi z jego kolan. Jako jedyny wolał zostać z Tobą, niż iść się bawić do pobliskiego klubu. Chwilę potem dowiedziałaś się z jakiego powodu.
- Powiedz mi, Monika kogoś ma? - od jakiegoś czasu widziałaś, że pozwalał sobie na więcej w stosunku do niej, a ona nie protestowała. Wręcz przeciwnie. Ona uwielbiała go prowokować. To ci się akurat nie podobało.
- A skąd ja mam to wiedzieć? Chyba widzisz, że jest coraz to gorzej miedzy nami.
- Przepraszam... - wyszeptał i wyszedł, zostawiając cię z dziwnym bólem. Nie fizycznym. Takim dziwnym ukuciem w okolicach serca.

Następne dni nie były udane. Siedziałaś w pokoju i mogłaś tylko obserwować z balkonu, jak wszyscy Twoi znajomi odbijają ukochaną Mikasę. Patrzyłaś na jego ciało nie okryte koszulką. Czy przyprawiało cię to o szybsze bicie serca? Nie... On wtedy jeszcze ci się nie podobał. Ty mu po prostu współczułaś, że Monika go ignoruje, wykorzystuje. Ty byś się nigdy tak nie zachowała - miałaś w myślach, ale nie wiedziałaś jaka będziesz za kilka lat. Widziałaś, że odeszli razem w kierunki małej plaży. Przeczuwałaś, że to nie wróży nic dobrego, ale skąd mogłaś wiedzieć, że będzie tak a nie inaczej.

Gdy tylko weszła do pokoju, zobaczyłaś jej roześmiane, ironiczne spojrzenie i wiedziałaś, że to własnie z jego powodu taka jest. Od razu opowiedziała ci, jak to się jej zdaniem zbłaźnił przed nią, wyznając jej miłość. opowiedziała, że od razu go wyśmiała i dała do zrozumienia, że nie chce mieć nic takiego z nim wspólnego. Żeby nie stwarzać podejrzeń również nabijałaś się z jego romantyczności, choć w duchu marzyłaś, by znaleźć się w takiej sytuacji. Nie sądziłaś nawet, że jeszcze tego samego dnia dowiesz się również tego, jak wygląda jego wersja. Przy nim nie udawałaś. Szczerze mówiłaś mu, że Monika się zmieniła i nie jest już tą dziewczyną, która uważa się za Twoją przyjaciółkę. Mówiłaś jeszcze wiele tej nocy, którą spędziliście na dworze w altance przed domkiem letniskowym. Czy nie mogło by być tak częściej? Ty, On i Wasze szczere nocne rozmowy?

Kiedy już wróciliście do domów, na prawdę wiele się zmieniło. Pamiętasz, jak przez głupie zdjęcie wstawione na portalu społecznościowym, spowodowało kłótnie miedzy Tobą a Moniką. Pamiętasz, jak przestałyście się ze sobą kontaktować. Pamiętasz również to, jak całe noce spędzałaś na wpatrywaniu się w ekran nowoczesnego na tamte czasy telefonu. Wpatrywałaś się, bo czekałaś na głupią wiadomość od niego. Po co? Pytała Marcelina i dawała ci znaki, że to nie jest już zwykła przyjaźń. Zauroczyłaś się w nim. Powiedziała pewnego razu, a ty nie mogłaś przyjąć tego do siebie. Bo jak? Ty wieczna feministka zakochana? 

Nie chciałaś tego. Bałaś się, że będziesz cierpieć. Musiałaś coś zrobić. Jedynym wyjściem był wyjazd na studia do Warszawy. Dlaczego akurat tam? Bo myślałaś, że mieszkając tam, uciekniesz, ale skąd mogłaś wiedzieć, że po latach znowu go spotkasz? Przestałaś się interesować ukochaną siatkówką, przestałaś kontaktować się ze starymi znajomymi, a jedyną osobą, która wiedziała nadal co się u ciebie dzieje, była Marcela. Nikt ze Starej Paczki nie próbował cię znaleźć, kontaktować się, mimo Twoich zakazów. Przestałaś myśleć o przeszłości. Żyłaś chwilą. Łamałaś swoje młodzieńcze zasady, sypiając z kim popadnie co noc. Zaczęłaś pić, w co nigdy wcześniej byś nie uwierzyła. Zmieniłaś się po raz drugi.


- Michał?! - nie wierzyłaś. To nie mogło dziać się na prawdę. To musi być Twój posrany sen! - Co ty do cholery robisz w Warszawie?!
- A może "cześć, jak ja dawno cię nie widziałam, jak leci?" ? - zironizował.
- A może odpowiesz na moje pytania?! - zdenerwowałaś się, bardzo się zdenerwowałaś, bo miałaś uciec od przeszłości, od uczuć, a tu nagle przeszłość sama cię odnalazła.
- Tak, to ja Michał - zaśmiał się. - Mieszkam tu i gram w Politechnice. Nie wiedziałaś? - uśmiechnął się ironicznie. - Ty? Wielka Fanka i Kibicka? - zaśmiał ci się prosto w twarz.
- Wiesz, wszystko się kończy. Nie przejmuj się, ty też się kiedyś skończysz - uwielbiałaś zawsze się z nim droczyć. Zawsze wiedzieliście, że to co w tych momentach mówicie to tylko żarty i macie nie brać ich na poważnie.
- Nadal uwielbiasz to robić - uśmiechnął się tak, jak zwykł to robić zawsze.
- Nadal uwielbiasz mi w tym towarzyszyć - odwzajemniłaś gest.
- Pójdziemy na kawę? - spytał po chwili cichego spaceru po Starym Mieście.

Zgodziłaś się. Znowu mogliście rozmawiać godzinami. Kończyliście jeden temat, by zacząć drugi. Rozmawialiście i nie liczyły się płynące godziny, zmieniająca się na dworze pogoda, wibrujące nowoczesne telefony. Liczyliście się Wy. To dziwne, prawda? Pytałaś się w myślach, nie wiedząc, że on robi to samo. Dopiero kelnerka, oznajmiając Wam zamkniecie lokalu, przerwała wasze rozmowy. Tego popołudnia wypiliście kilka filiżanek herbaty z cytryną, która była wasza ulubioną. Zaproponowałaś przeniesienie się do Twojego mieszkania. Zgodził się i pomaszerowaliście do celu.

Od zawsze uwielbiałaś zimową pogodę. Uwielbiałaś rzucać się śnieżkami nawet wtedy, gdy już przestałaś być dzieckiem. Uwielbiałaś, gdy wychodziliście razem z domu i, idąc chodnikiem, zaczynaliście wojną na śnieżki, która kończyła się tym, że lądowaliście cali przemoknięci w domu Moniki, do której mieliście dotrzeć parę godzin wcześniej. Uwielbiałaś siedzieć na parapecie w swoim rodzinnym domu i patrzeć godzinami, jak z nieba sypie się biały puch. Uwielbiałaś stroić zimowe drzewko na święta. Uwielbiałaś tą ciepłą i rodzinną atmosferę przy stole, ale nie sądziłaś, że dzień, w którym miałaś jechać do domu rodzinnego się tak skończy. Gorącą herbatę wymieniliście na czerwone wino i zasiedliście na kanapie w Twoim salonie.

- Dlaczego właściwie przestałaś interesować się siatką? - spytał po wypiciu przez was jednej butelki a w przerwie, między otworzeniem drugiej.
- Bo chciałam zapomnieć o Tobie - odpowiedziałaś szybko, myśląc, że nie usłyszy. Usłyszał. Zaprzestał wykonywanej czynności, odłożył butelką na stół i zasiadł obok ciebie. Bardzo blisko ciebie kładąc na Twoim mizernym kolanie swoją wielką dłoń.
- Dlaczego? - wpatrywał się w Twoje iskrzące światłem lampek choinkowych, jeżdżąc palcami po krawędzi sukienki, którą miałaś dziś na sobie, spotykając się z jedyną już przyjaciółką na jej wieczorze panieńskim.
- Bo byłam w Tobie zakochana... - wypowiedziałaś na jednym tchu, by zaraz pochłonąć całą zawartość swojego kieliszka.

Czułaś na sobie jego wzrok, dotyk, a co najgorsze poczułaś ciepły oddech wodzący po Twoim karku. Przecież zawsze sobie to tak wyobrażałaś. Jakbyś podświadomie wywołała głos Marceliny, która mówiła ci, że Twój wymarzony facet, nigdy się nie znajdzie, a mieć możesz go tylko w wyobrażeniach i snach. Więc czy nasze spotkanie jest snem? Spytałaś siebie samą w myślach. Nie jest, bo inaczej nie czułabyś tak dosadnie jego obecności tuż obok swojego ciała. Inaczej nie pozwoliłabyś mu na powolne pocałunki lądujące na Twojej szyi, twarzy, aż w końcu i ustach. Zawsze marzyłaś by posmakować ich smak i wreszcie ci się to udało. Gdyby był to sen, to zamiast pozwolić mu na zerwanie z ciebie koronkowej sukienki, a już po chwili i bielizny oraz pończoch, obudziłabyś się całą mokra i spocona. Teraz też taka byłaś, ale to wszystko przez niego. To jego ruchy tak na ciebie działały. To on działał. Zdjął koszulę, spodnie, bokserki i sprawił, że poczułaś się wreszcie jak kobieta.

Tej nocy nie spaliście. Nie chodzi tu o same wsze zbliżenia, ale o te godziny, które przeleżałaś na jego męskiej a nie młodzieńczej klatce piersiowej. Już nie był chuderlakiem wielkiego wzrostu w porównaniu do ciebie. Teraz był mężczyzną. Przystojnym, wysportowanym, męskim. Chyba po tych kilku godzinach leżenia obok niego na puchowym dywanie na środku salonu i wpatrywaniu się w nadal świecące lampki, które były jedynym oświetleniem tego wieczoru, doszłaś do wniosku, że zaczynasz uwielbiać wykonywaną czynność. Zrozumiałaś, że uwielbiasz jego ciepły, szepczący ci do ucha, głos. Dowiodłaś przed samą sobą, że uwielbiasz jego całego. Zrozumiałaś, że nigdy nie przestałaś kochać Michała Kubiaka...

- Kocham cię... - szepczesz, gdy ściąga z ciebie przepiękną, bielusieńką suknie ślubną w waszą noc poślubna.
- Nawet nie wiesz, ile bym dał za to, żeby zrozumieć, że cię kocham parę lat wcześniej...

~*~*~
To na górze nie jest dlla mnie czymś odbębnionym, lecz sentymentem. To coś mojego, skomplikowanego i szczeniackiego, ale ważnego. Prawda i fikcja mija się, ale tylko ja wiem w jakim momence. Takie coś powstało w głowie i więcej nie będzie.
Dziękuję Maniek za pomoc przy publikacji :*
I jeszcze jedno, nie będzie mnie w świecie blogowym przez dłuższy czas, gdyż wystąpiły problemy techniczne. Postaram się wszystko czytać, ale komentować nie dam rady.
Pozdrawiam Dzuzeppe :*

Witam Was! ♥
Ah... chyba wszyscy domyślają się o jakie problemy techniczne chodzi, prawda?
Dzuzeppe nie będzie, w porywach, przez miesiąc na blogerze :c
Zapraszam was bardzo serdecznie do czytania, gdyż po przeczytaniu uznaje, że Dzuzeppe odwaliła kawał dobrej roboty! :]
Zapraszam was również na blog Dzuzeppe, To tylko siedem dni kotku, gdzie pojawił się nowy rozdział ;)
Całuję Was, Maniek :*

piątek, 16 sierpnia 2013

2. No super! Teraz to zapewne wyglądam jak burak.


W górskim kurorcie ostatni wieczór starego roku jest bardzo magiczny. Ziemię pokrywa biała, puszysta śniegowa kołderka, gwiazdy połyskują w mroźnym powietrzu, a wszyscy goście myślą już tylko o imprezie sylwestrowej.
W pokoju numer 565 pewien mężczyzna stroi się przed lustrem. Cechują go piękne, niebieskie oczy i usta na których promienieje uśmiech. Jego wysoka postura świetnie wygląda z czerwoną koszulą i czarnym garniturem. A ciemne włosy są postawione na żelu.
Obok mężczyzny pojawia się kobieta. Na jej wysokie czoło opadają kręcone włosy , które w świetle żyrandola są wręcz złote. Oczy o kolorze głębokiego błękitu, prawie że porównywalne do tęczówek mężczyzny. Jest średniego wzrostu, ale w szpilkach prawie dorównuje facetowi. Buty podkreślają jej długie nogi, a różowa sukienka- oczy.
-Gotowa?- pyta mężczyzna przyjemnym dla ucha głosem.
-W sumie tak, ale nie.- chłopak przewrócił oczami.
-Czemu ty się tak zawsze gramolisz?
-Bo taka moja natura. Zresztą- przenosi wzrok ze swojego odbicia na faceta i uśmiecha się cwaniacko.- tu powinieneś coś o tym wiedzieć.
-Karolinko...
-Zamknij się.- syczy, bo nie lubi zdrobnienia swojego imienia. Zresztą można to zauważyć.
-Poszła Karolinka do Gogolina. A Karliczek za nią, jak za piękną Panią, z flaszeczką wina.
-Przestaniesz?- wycedziła. W jej głosie było słychać wyraźny gniew.
-Ja tylko się z tobą droczę, księżniczko.
-Mnie to nie bawi.
-Mnie za to bardzo.- skrada jej całusa w policzek i kieruje się do drzwi.- Idziesz?
-Tak.

W tym samym czasie w drugiej części hotelu dwie młode kobiety również przygotowują się na imprezę. Raczej jedna z nich przygotowuje się, bowiem druga zatraciła się w fascynującym zajęciu.
Julita Szymańska, wtulona w fotel w hotelowym pokoju cieszy się ciszą pochłaniając książkę. Skończyła czytać kolejną stronę, ale nagle ktoś wyrwa jej książkę z rąk. Unosi głowę i spotyka się z wrogim spojrzenie swojej najlepszej przyjaciółki, Edyty.
-Julka, zaraz będzie Nowy Rok! Nie jesteś ubrana i umalowana, a jeszcze musimy pojawić się na sali. Ominie nas najlepsza zabawa, przez ciebie.- celuje palcem w klatkę piersiową dziewczyny.
-Kończę już tą książkę!
-Skończysz ją w drodze powrotnej.- oświadcza stanowczo.- Teraz w trymiga malujesz się i wciskasz się w sukienkę!
Dziewczyna spojrzała na szafę w pokoju hotelowym. Wisi tam elegancka, długa, wieczorowa suknia, przygotowana specjalnie dla niej. Suknia podkreśla walory Julity i jest jej ulubionego koloru, ciemnozielonego. Wie, że nie ma sensu kłócić się z Edytą, więc odpuszcza sobie dalszą kłótnie.
-Oddasz mi przynajmniej książkę?- pyta.
Kosacka patrzy na swoją rękę. Uświadamia sobie, że w jej dłoni nadal spoczywa książka Henryka Sienkiewicz. Kobieta oddaje jej książkę, a Julita rusza wraz z suknią do łazienki.

Niedługo potem przyjaciółki ruszają się na wielkiej sali balowej. Pomieszczenie jest duże i ma kształt kwadratu. Ściany są koloru białego, zewsząd udekorowane kolorowymi światełkami. Na bocznych ścianach znajdują się okna, na których wiszą firany w kolorze lapis-lazuli. Wzdłuż okien postawione są stoły wraz z krzesłami i przeróżnymi posiłkami. Na środku jednej ze ścian znajduje się wielki obraz, który najwyraźniej przedstawia kierownika tego kurortu ze swoją rodziną. Naprzeciw drzwi głównych znajdują się drugie wrota prowadzące na taras. Podłogę pokrywają kafelki identycznego koloru jak firanki. W pomieszczeniu znajduje się już liczna grupa osób.
-Wow! To. Jest. Piękne.- dziewczyny są pod wielkim wrażeniem. Pochodzą z małej wioski na południu Polski, nigdy nie widziały tak pięknego miejsca.
Sala balowa? Może zaraz spotkam księcia na białym koniu?- myśli Julita, po czym wraz z Edytą ruszają do wolnego stolika. Czekają na swoich znajomych, popijając wino, rozmawiając i śmiejąc się. Po długich wyczekiwaniach do stolika podchodzi sześć osób. Jednakże miała się stawić tylko czwórka. Wszyscy witają się z kobietami i przedstawiają im dwójkę gości.
-To nasi znajomi, Grzesiek i Karola.- tłumaczy Krzysiek, dobry przyjaciel dziewcząt.
-Miło mi, Karolina.
-Grzesiek.
-Ja jestem Edyta, a to moja najlepsza przyjaciółka, Julita.
Julita z natury jest nieśmiałą osobą. Nie lubi poznawać nowych osób i niekomfortowo czuje się w gronie nieznajomych. Woli spotykać się ze swoim przyjaciółmi. Jednakże skoro jest sylwester to przyjaciele namówili ją na imprezę w dużym gronie ludzi. Mieli nadzieje,że dzięki temu, dziewczyna nie będzie już taką szarą myszką. Jak na razie ten pomysł nie wypala. Julita wpatruje się w Grześka jak w obrazek. Nigdy nie widziała piękniejszego mężczyzny na świecie. Jej wybujała wyobraźnia zaczyna pracować. Dziewczyna marzy o spotkaniach z nim, o wspólnych wyjazdach na narty, o kolacjach tylko we dwoje. W dalszej kolejność będą małżeństwem i będą mieli dwójkę dzieci i kota. Ale wszystkie marzenia prysły, gdy rozumie, że to nigdy się nie wydarzy. Nawet jeśli przełamałaby się i rozpoczęłaby rozmowę to i tak nie byliby razem. W końcu, ta blondynka to zapewne jego luba.

Zabawa trwa w najlepsze! Wszyscy tańczą, dmuchają w piszczące zabawki, noszą cudaczne maski i kapelusze.
Wszyscy świetnie się bawią oprócz mnie...- myśli ponuro Szymańska, siedząc przy stole.- Cholera, doszłam do najciekawszej części! Czemu nie mogę wrócić do pokoju i dalej czytać, skoro i tak się tu nudzę i tylko przeszkadzam?
Dziewczyna nie jest w nastroju do zabawy. Siedzi przy stole i cały czas myśli o nowo poznanym mężczyźnie. Gdyby była w pokoju przynajmniej miałaby jakieś zajęcie, czytanie książki, a tu? Na tej sali? Tu czuje się jedynie niekomfortowo. Nagle z podłogi wyrósł jej Grzesiek. Dziewczynie zaczyna bić szybciej serce, dzisiejsza kolacja chcę wrócić na powierzchnie, a w brzuchu zaczyna się Rewolucja.
-Zatańczysz?- pyta mężczyzna. Ona drgnęła zaszokowana i lekko przerażona. Odmownie kręci głowę, lecz na niewiele się to zdaje.- No nie daj się prosić, tylko jeden taniec.
Zanim zdążyła się połapać, już szła z Grzegorzem na parkiet. Ogrania ją strach. Wszyscy znajomi patrzą się na nich, a dziewczyna czuje jak jej policzki zalewa fala ciepła.
No super! Teraz to zapewne wyglądam jak burak.- myśli Julita. Kobieta ciągle jest spięta, ale po chwili oboje patrzą na siebie. I obydwoje doznają uczucia, jakiego nigdy dotąd nie zaznali. Ogarnia ich fala ciepła i czują lekki prąd przebiegający na skórze. Chłopak uśmiecha się do dziewczyny dodając jej otuchy. Udało się!

Para tańczy ze sobą przez dłuższy czas. Julita świetnie czuje się w towarzystwie Grześka, który swoim tańcem dostaje uznanie u wielu ludzi. Wtem zespół zaczyna grać wolny kawałek i Szymańska czuje zakłopotanie. Jednak mężczyzna obejmuje dziewczyną w tali i zaczynają kołysać się do piosenki.
-Masz śliczne oczy.- szepcze jej do ucha, a ona ponownie się rumieni. Julita zawsze uważała swoje oczy za wadę. Wiele osób uważało jej oczy za dziwaczne i np. przez to tracił swoją pewność siebie. Uważała, że jej kolor oczu to choroba, w końcu nie każdy ma heterochromie oczu.
-Dziękuje. Ty też.
-Również dziękuję.- przez cały czas uśmiechają się i nie mogą przestać. Dziewczyna czuje radosny zawrót głowy, jakby świat wokół nieoczekiwanie stał się o wiele bardziej zabawny. Jednak nadal jest oszołomiona taki obrotem spraw. Chłopak proponuje, aby wyjść z budynku. Dla Julity to świetna okazja, aby ochłonąć pod mroźnym, rozgwieżdżonym niebem. Rozmawiają ze sobą i tracą rachubę czasu, gdyż po jakimś czasie zdają sobie sprawę, że otaczają ich ludzie, któż odliczają sekundy do Nowego Roku.
Nie mogę uwierzyć, że nie chciałam iść na ten bal! Nie żałuję ani chwili spędzonej tu, z Grześkiem.- myśli dziewczyna.
-Trzy! Dwa! Jeden!
Rozlegają się wiwaty, okrzyki i trąbienia. Na niebie rozkwitają kolorowe fajerwerki. Wszyscy wokół śmieją się radośnie i całują, składając sobie życzenia.
Z wybiciem Nowego Roku, ludzie tradycyjnie się całują...- myśli mężczyzna. Patrzy dziewczynie w oczy i zaczyna mówić.
-Wszystkiego Dobrego w tym Nowym Roku, dużo radości i spełnienia marzeń.- mówi Grzegorz, po czym skład pocałunek na policzku dziewczyny.
-Wzajemnie.- uśmiecha się, a w jej głowie ponownie ukazuje się obraz jej i Grześka za parę lat, jako małżeństwo. Marzy tak przez kilkanaście sekund, ale z transu wyrywa ją krzyk Edyty przy uchu. Jej przyjaciele pojawiają się przy nich, zaczynają składając sobie życzenie, przytulają się i całują. Po godzinie dwunastej na sali znów pojawiają się tłum i zaś zaczyna się zabawa. Julita zaczyna tańczyć nie tylko z Grześkiem, ale również ze swoimi przyjaciółmi. Jednakże o godzinie trzeciej nad ranem przyszedł czas pożegnań.
Szymańska nie chce żegnać się z Grześkiem, pokochała go. On czuje do niej to samo, ale Julita pojedzie jutro do Pielgrzymowic, a on odbędzie długą drogę do Gdańska. Jednak bardzo chcę, żeby dziewczyna w przyszłości przejęła jego nazwisko. Nazwisko Łomacz.

~*~*~
Druga historia, opublikowana ^^
Jak skończy się ta historia, zależy od was :]
Bardzo chciałabym znać waszą opinię, ponieważ ona bardzo pomaga :))
Dzięki obiektywnej krytyce chcę pisać lepiej, a bez niej niestety wychodzą straszne opowiadania.
Pozdrawiam i całuję, Maniek ;*

niedziela, 11 sierpnia 2013

1. To teraźniejszość, ale przyszłość zależy od Was...


- Postawisz mi drinka?
- A co z tego będę miał?
- Masę przyjemność - uśmiechasz się figlarnie i już wiesz, kogo dziś będzie gościć Twoja sypialnia i wielkie łóżko.

Dosiadasz się do przystojnego bruneta i zaczynasz rozmowę. Właściwie to nie wiesz dlaczego, to właśnie jego wybrałaś na dzisiejszą noc. Nie wiesz, co cię do niego przyciągnęło. Może to jego spojrzenie, które już od dobrych kilku wcześniejszych minut skierowane było na Twoje prowokujące ruchu na parkiecie? Może to te jego przenikające każdą Twą komórkę ciała oczy o tak intensywnym odcieniu zieleni? Może to jego dobrze zbudowane ciało? Może to ten zadziorny i prowokujący uśmieszek, którym obdarzał cię, gdy wirowałaś na parkiecie z chłoptasiem, który mało co nie doszedł, gdy tylko otarłaś się biodrem o jego krocze? Może to postawione na żel włosy, które przyprawiły cię o drżenie dłoni, bo miałaś ochotę ich dotknąć i zanurzyć w nich palce? Może to jego usta, w które miałaś i dalej masz ochotę się wpić i poczuć ich smak? Może to ta myśl, że skądś go znasz? Może to zainteresowała cię tajemnica jaką skrywa w spodniach? Nie wiesz, ale masz ochotę, żeby zaciągnąć go do swojego mieszkania i nie pozwolić mu zasnąć przez całą noc...

- Zamierzasz od tak tylko gapić się na moje cycki czy może wezwiesz taksówkę i pojedziemy do mnie, żebyś mógł ich dotknąć? - perwersyjnie pochylasz się w jego stronę, ukazując rowek między Twoimi średniej wielkości piersiami. Nie ubiega mu to uwadze, ale wytrwale wpatruje się w Twoje oczy. Tak perwersyjne i kokieteryjne oczy. Wsunęłaś swoje złączone kolana między jego nogi, a on tylko prychnął ci śmiechem prosto w twarz. Nie przestałaś powoli zbliżać się do jego ust. Nie przestałaś dłonią wędrować ku górze jego umięśnionego uda. Nie przestałaś patrzeć głęboko w jego oczy. Ale również nie przestałaś go prowokować. Będąc tuż przy jego ustach, odchylasz głowę i delikatnie muskasz jego policzek, a do ucha cicho szepczesz - To jak? Pokażesz mi, kto tu jest mężczyzną, czy mam się dziś w nocy zabawić sama?

Podłapał aluzję. Czym prędzej poprosił o Wasz rachunek. Czym prędzej odszukał Wasze wierzchnie odzienia. Czym prędzej zadzwonił po taksówkę. Czym prędzej chciał posiąść Twoje idealne i rozpalone ciało. Czym prędzej chciał mieć ciebie. Starszemu panu taksówkarzowi oszczędziliście taniego porno, którego nawet za czasów swojej młodości nie przeżył zapewne ze swoją małżonką. Byliście grzeczni. Bo przecież krótkie namiętne pocałunki i jego dłoń podwijająca lekko Twoją i tak krótką sukienkę, to nic wielkiego. Więcej zobaczyła już winda, prowadząca na ostatnie piętro, do Twojego królestwa. A co dokładnie? Zobaczyła ona skrawki Twojej nagiej pupy, gdy całkowicie podwinął koronkowy materiał Twojego stroju. A ty poczułaś zimno płynące od wielkiego lustra, oraz jego ciepły dotyk gdzieniegdzie. Podniósł jedną Twoją nogę i znalazł się bardzo blisko. Czułaś jego stwardniałą męskość. Czułaś jego oddech na szyi. Czułaś ciepły język na skórze. Czułaś dłonie zaciskające się na pośladkach, gdy tylko drzwi windy się otworzyły.

- Otwórz - wysyczał ci do ucha opierając się z Tobą na racach o drzwi Twojego mieszkania. Skąd wiedział, że to Twoje? Przylegając do przeszkody dzielącej Was o ogromu przyjemności znalazłaś pęk kluczy i próbowałaś otworzyć , ale nie szło ci to za dobrze. - Daj, ja to zrobię - Postawił cię na ziemi i od razu otworzył zamek, z którym zawsze masz problemy. - Tak to robią prawdziwi mężczyźni - mocno wpił się w Twoje spierzchnięte usta, tak bardzo pragnące jego dotyku. Nie panowałaś nad niczym. Nie mogłaś objąć go, bo był za Tobą, trzymając cię mocno za biodra. Nie mogłaś podziwiać jego oczu, bo ich nie widziałaś. Jedyne co mogłaś, to dłonią i pośladkami pocierać materiał jego jasnych jeansów, sprawiając, że z jego ust wydobywały się ciche pomruki zadowolenia, tłumione przez Twoje gęste blond włosy. - Postaraj się skarbie, a zrewanżuję ci się tak, jak jeszcze nigdy nikt ci tak nie dogodził - szepnął ci do ucha, przekręcił przodem do siebie i ręką nakazał, żebyś zajęła się jego męskością.
- Ja nie umiem... - spojrzałaś na niego błagalnie, klęcząc przed nim, z głową na wysokości jego krocza.
- Postaraj się... Pomogę ci ze wszystkim... Do niczego nie zmuszę... - zbliżył głowę go twojej i wyszeptał prosto w twoje usta, po czym złożył delikatny pocałunek na nich. - Zaufaj mi...

Pociągnął cię na kanapę. Usiadł na niej, a sam wciągnął cie na siebie. Czułaś, że będzie dobrze, że niczego nie narzuci. Czułaś, że pomoże ci przezwyciężyć strach. Delikatnie rozpięłaś jego koszulę, ukazując męski tors, silne rozbudowane ramiona, idealnie wyrzeźbione mięśnie na brzuchu. Całowałaś każdy skrawek jego ciała, zanim doszłaś do spodni. Pomógł z ich odpięciem i znowu przybliżył się na kilka milimetrów, chwytając Twoją dłoń, wykonując powolne, posuwiste ruchy. Cały czas patrzył w Twoje oczy. Co chwilę muskał Twoje Wargi. Robił to do momentu, gdy zdecydowałaś się, aby dać mu jedną z największych przyjemności na świecie. Pozwoliłaś, by mógł zobaczyć, jak jego członek delikatnie zanika w Twoich ustach. 

 - Teraz moja kolej - wstał z Tobą na rękach i zaniósł do sypialni. Postawił cię przed łóżkiem i, całując Twój kark i wygiętą szyję, rozsunął sukienkę, a ta po chwili opadła na podłogę. Przez koronkowy materiał niewygodnego stanika zaczął po raz pierwszy dotykać Twoich piersi. Czułaś, że się uśmiecha, gdy wkładając swoje długie palce pod materiał, poczuł stwardniałe i nabrzmiałe sutki. Sprawnym ruchem pozbył cię niewygodności, uwalniając obiekt swojego tymczasowego pożądania. - Połóż się. - Nakazał ci, a ty bez chwili zawahania wypełniłaś jego prośbę. - Zamknij oczy. - Znowu zrobiłaś to co kazał. Poczułaś jego ciepłe dłonie na brzuchu, a oddech i język na piersiach. Czułaś go na całym ciele. Czułaś, jak ociera się o koronkowe figi. Czułaś, że znowu jest gotowy. Zdjął ostatnią cześć garderoby z Twojego ciała. Jego długaśne palce od razu odnalazły drogę to Twojego wnętrza. Tak przyjemnie się poruszały, że wystarczył jeszcze jeden jego klaps w rozgrzany pośladek, a eksplodowałaś. Odchyliłaś głowę do tyłu, głośno dysząc i próbując zacisnąć uda. Nie mogłaś, bo był tam jego tułów. Nie zarejestrowałaś nawet momentu, kiedy zatopił się w Tobie, bo wtedy czułaś jego język w swojej jamie ustnej. 

Co go wyróżniało od każdego poprzedniego Twojego kochanka? Poświęcił ci wiele swojego czasu, a nie tak jak poprzedni, nie dali ci niczego oprócz plamy na prześcieradle. Potrafił przekonać cię, żebyś mu zaufała. Potrafił oddać ci wszystko to, co najlepsze mógł zaoferować kobiecie. Potrafił sprawić, że nie chciałaś już nigdy wchodzić do łóżka z jakimkolwiek innym. Potrafił być obok i, nie wiedząc nawet jak masz na imię, podarować ci wszystko co najlepsze. Potrafił wytrzymać z Tobą całą noc.  Potrafił raz się z Tobą kochać, by potem pieprzyć się z Tobą jak z rasową dziwką. Potrafił obudzić się po dziesiątej rano o czterech godzinach snu i zapytać się ciebie: 

- Jak ty w ogóle masz na imię? - z tak słodkim uśmiechem, że już wiedziałaś, że nie dasz mu od tak zniknąć z Twojego życia. 
- Milena... 

Potrafił podać ci rękę , by już po chwili znowu zawładnąć Twoim ciałem i trwać tak przez długi czas. Dobrze wiesz, jak zaczęła się wasza znajomość  Dobrze wiesz, że gdyby wasi rodzice się o tym dowiedzieli, wyklęliby was. Dobrze wiesz, co powiedzieliby ludzie, gdyby się o tym wszystkim dowiedzieli. Dobrze wiesz, że dla innych wyglądasz jak dziwka. Dobrze wiesz, że go kochasz, a on czuje do ciebie to samo, bo inaczej nie stałabyś teraz przed ołtarzem w swoim rodzinnym Poznaniu i nie ślubowała mu "miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej", nie byłabyś w trzecim miesiącu ciąży i nie nosiła na każdym meczu jego koszulki z numerem 9 na plecach. Nie byłabyś od dziś panią Bartman. 

Wiesz, że to jak się poznaliście pozostanie tajemnicą, ale wiesz również, że to już przeszłość, a jak będzie wyglądała przyszłość, zależy już tylko od Was obojga...


~*~*~

No i mamy pierwszą historyjkę. :D 
Proszę o Wasze opinie, bo pisałam coś takiego po raz pierwszy i pewnie wiele mi brakuje, ale mam nadzieję, że się spodoba ;)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*




sobota, 10 sierpnia 2013

Słowem wstępu ;)

Cześć! :D
W głowie Dzuzeppe przy rwaniu ogórków zrodził się pomysł na naszego drugiego wspólnego bloga i tak właśnie się teraz z Wami witamy ;)
Maniek myślała o ogórkach Dzuzeppe, uznała, że to będzie super pomysł! Bowiem ogórasy tak zaintrygowały Dzuzeppe, że chciała pisać one party!
Dzuzeppe chciała pisać coś niemoralnego i namówiła Maniek na współdzielenie odpowiedzialności, a że jej Wierna Kompanka się zgodziła, to od razu napisała pierwszą historię i czyje się spełniona, że najprawdopodobniej już jutro pojawi się jej niemoralność.
Jako że Maniek lubi niemoralność uznała, ten pomysł świetnym jest w każdym calu. Jednakże w jej głowie nadal krążyły ogórki. Ukochana świnka morska, należąca do Mańka kocha ogórki, więc dziewczyna pobiegła do lodówki, aby zrobić niespodziankę swojemu zwierzakowi i dała mu kawałek ogórka, a resztę zjadła. I wtedy natchnęła ją wena na napisanie rozdziału.
Oczywiście Dzuzeppe, ani tym bardziej Maniek nie są aż tak zboczone, żeby tylko o seksie pisać, więc będzie wszystko. I buziaki, i grymasy. I miłości i radości. I skandale, i przeszłości. Teraźniejszości i przyszłości.
I tak wszyscy wiedzą, że kobieta to nie facet. Nie myśli tylko o gołych panienkach. Kobiety myślą o gołych panach :D Tak więc zapraszamy was serdecznie na nasze historyjki z pola ogórków wyciągnięte ^^
Przytulasy i całusy, Dzuzeppe i Maniek :*