piątek, 16 sierpnia 2013

2. No super! Teraz to zapewne wyglądam jak burak.


W górskim kurorcie ostatni wieczór starego roku jest bardzo magiczny. Ziemię pokrywa biała, puszysta śniegowa kołderka, gwiazdy połyskują w mroźnym powietrzu, a wszyscy goście myślą już tylko o imprezie sylwestrowej.
W pokoju numer 565 pewien mężczyzna stroi się przed lustrem. Cechują go piękne, niebieskie oczy i usta na których promienieje uśmiech. Jego wysoka postura świetnie wygląda z czerwoną koszulą i czarnym garniturem. A ciemne włosy są postawione na żelu.
Obok mężczyzny pojawia się kobieta. Na jej wysokie czoło opadają kręcone włosy , które w świetle żyrandola są wręcz złote. Oczy o kolorze głębokiego błękitu, prawie że porównywalne do tęczówek mężczyzny. Jest średniego wzrostu, ale w szpilkach prawie dorównuje facetowi. Buty podkreślają jej długie nogi, a różowa sukienka- oczy.
-Gotowa?- pyta mężczyzna przyjemnym dla ucha głosem.
-W sumie tak, ale nie.- chłopak przewrócił oczami.
-Czemu ty się tak zawsze gramolisz?
-Bo taka moja natura. Zresztą- przenosi wzrok ze swojego odbicia na faceta i uśmiecha się cwaniacko.- tu powinieneś coś o tym wiedzieć.
-Karolinko...
-Zamknij się.- syczy, bo nie lubi zdrobnienia swojego imienia. Zresztą można to zauważyć.
-Poszła Karolinka do Gogolina. A Karliczek za nią, jak za piękną Panią, z flaszeczką wina.
-Przestaniesz?- wycedziła. W jej głosie było słychać wyraźny gniew.
-Ja tylko się z tobą droczę, księżniczko.
-Mnie to nie bawi.
-Mnie za to bardzo.- skrada jej całusa w policzek i kieruje się do drzwi.- Idziesz?
-Tak.

W tym samym czasie w drugiej części hotelu dwie młode kobiety również przygotowują się na imprezę. Raczej jedna z nich przygotowuje się, bowiem druga zatraciła się w fascynującym zajęciu.
Julita Szymańska, wtulona w fotel w hotelowym pokoju cieszy się ciszą pochłaniając książkę. Skończyła czytać kolejną stronę, ale nagle ktoś wyrwa jej książkę z rąk. Unosi głowę i spotyka się z wrogim spojrzenie swojej najlepszej przyjaciółki, Edyty.
-Julka, zaraz będzie Nowy Rok! Nie jesteś ubrana i umalowana, a jeszcze musimy pojawić się na sali. Ominie nas najlepsza zabawa, przez ciebie.- celuje palcem w klatkę piersiową dziewczyny.
-Kończę już tą książkę!
-Skończysz ją w drodze powrotnej.- oświadcza stanowczo.- Teraz w trymiga malujesz się i wciskasz się w sukienkę!
Dziewczyna spojrzała na szafę w pokoju hotelowym. Wisi tam elegancka, długa, wieczorowa suknia, przygotowana specjalnie dla niej. Suknia podkreśla walory Julity i jest jej ulubionego koloru, ciemnozielonego. Wie, że nie ma sensu kłócić się z Edytą, więc odpuszcza sobie dalszą kłótnie.
-Oddasz mi przynajmniej książkę?- pyta.
Kosacka patrzy na swoją rękę. Uświadamia sobie, że w jej dłoni nadal spoczywa książka Henryka Sienkiewicz. Kobieta oddaje jej książkę, a Julita rusza wraz z suknią do łazienki.

Niedługo potem przyjaciółki ruszają się na wielkiej sali balowej. Pomieszczenie jest duże i ma kształt kwadratu. Ściany są koloru białego, zewsząd udekorowane kolorowymi światełkami. Na bocznych ścianach znajdują się okna, na których wiszą firany w kolorze lapis-lazuli. Wzdłuż okien postawione są stoły wraz z krzesłami i przeróżnymi posiłkami. Na środku jednej ze ścian znajduje się wielki obraz, który najwyraźniej przedstawia kierownika tego kurortu ze swoją rodziną. Naprzeciw drzwi głównych znajdują się drugie wrota prowadzące na taras. Podłogę pokrywają kafelki identycznego koloru jak firanki. W pomieszczeniu znajduje się już liczna grupa osób.
-Wow! To. Jest. Piękne.- dziewczyny są pod wielkim wrażeniem. Pochodzą z małej wioski na południu Polski, nigdy nie widziały tak pięknego miejsca.
Sala balowa? Może zaraz spotkam księcia na białym koniu?- myśli Julita, po czym wraz z Edytą ruszają do wolnego stolika. Czekają na swoich znajomych, popijając wino, rozmawiając i śmiejąc się. Po długich wyczekiwaniach do stolika podchodzi sześć osób. Jednakże miała się stawić tylko czwórka. Wszyscy witają się z kobietami i przedstawiają im dwójkę gości.
-To nasi znajomi, Grzesiek i Karola.- tłumaczy Krzysiek, dobry przyjaciel dziewcząt.
-Miło mi, Karolina.
-Grzesiek.
-Ja jestem Edyta, a to moja najlepsza przyjaciółka, Julita.
Julita z natury jest nieśmiałą osobą. Nie lubi poznawać nowych osób i niekomfortowo czuje się w gronie nieznajomych. Woli spotykać się ze swoim przyjaciółmi. Jednakże skoro jest sylwester to przyjaciele namówili ją na imprezę w dużym gronie ludzi. Mieli nadzieje,że dzięki temu, dziewczyna nie będzie już taką szarą myszką. Jak na razie ten pomysł nie wypala. Julita wpatruje się w Grześka jak w obrazek. Nigdy nie widziała piękniejszego mężczyzny na świecie. Jej wybujała wyobraźnia zaczyna pracować. Dziewczyna marzy o spotkaniach z nim, o wspólnych wyjazdach na narty, o kolacjach tylko we dwoje. W dalszej kolejność będą małżeństwem i będą mieli dwójkę dzieci i kota. Ale wszystkie marzenia prysły, gdy rozumie, że to nigdy się nie wydarzy. Nawet jeśli przełamałaby się i rozpoczęłaby rozmowę to i tak nie byliby razem. W końcu, ta blondynka to zapewne jego luba.

Zabawa trwa w najlepsze! Wszyscy tańczą, dmuchają w piszczące zabawki, noszą cudaczne maski i kapelusze.
Wszyscy świetnie się bawią oprócz mnie...- myśli ponuro Szymańska, siedząc przy stole.- Cholera, doszłam do najciekawszej części! Czemu nie mogę wrócić do pokoju i dalej czytać, skoro i tak się tu nudzę i tylko przeszkadzam?
Dziewczyna nie jest w nastroju do zabawy. Siedzi przy stole i cały czas myśli o nowo poznanym mężczyźnie. Gdyby była w pokoju przynajmniej miałaby jakieś zajęcie, czytanie książki, a tu? Na tej sali? Tu czuje się jedynie niekomfortowo. Nagle z podłogi wyrósł jej Grzesiek. Dziewczynie zaczyna bić szybciej serce, dzisiejsza kolacja chcę wrócić na powierzchnie, a w brzuchu zaczyna się Rewolucja.
-Zatańczysz?- pyta mężczyzna. Ona drgnęła zaszokowana i lekko przerażona. Odmownie kręci głowę, lecz na niewiele się to zdaje.- No nie daj się prosić, tylko jeden taniec.
Zanim zdążyła się połapać, już szła z Grzegorzem na parkiet. Ogrania ją strach. Wszyscy znajomi patrzą się na nich, a dziewczyna czuje jak jej policzki zalewa fala ciepła.
No super! Teraz to zapewne wyglądam jak burak.- myśli Julita. Kobieta ciągle jest spięta, ale po chwili oboje patrzą na siebie. I obydwoje doznają uczucia, jakiego nigdy dotąd nie zaznali. Ogarnia ich fala ciepła i czują lekki prąd przebiegający na skórze. Chłopak uśmiecha się do dziewczyny dodając jej otuchy. Udało się!

Para tańczy ze sobą przez dłuższy czas. Julita świetnie czuje się w towarzystwie Grześka, który swoim tańcem dostaje uznanie u wielu ludzi. Wtem zespół zaczyna grać wolny kawałek i Szymańska czuje zakłopotanie. Jednak mężczyzna obejmuje dziewczyną w tali i zaczynają kołysać się do piosenki.
-Masz śliczne oczy.- szepcze jej do ucha, a ona ponownie się rumieni. Julita zawsze uważała swoje oczy za wadę. Wiele osób uważało jej oczy za dziwaczne i np. przez to tracił swoją pewność siebie. Uważała, że jej kolor oczu to choroba, w końcu nie każdy ma heterochromie oczu.
-Dziękuje. Ty też.
-Również dziękuję.- przez cały czas uśmiechają się i nie mogą przestać. Dziewczyna czuje radosny zawrót głowy, jakby świat wokół nieoczekiwanie stał się o wiele bardziej zabawny. Jednak nadal jest oszołomiona taki obrotem spraw. Chłopak proponuje, aby wyjść z budynku. Dla Julity to świetna okazja, aby ochłonąć pod mroźnym, rozgwieżdżonym niebem. Rozmawiają ze sobą i tracą rachubę czasu, gdyż po jakimś czasie zdają sobie sprawę, że otaczają ich ludzie, któż odliczają sekundy do Nowego Roku.
Nie mogę uwierzyć, że nie chciałam iść na ten bal! Nie żałuję ani chwili spędzonej tu, z Grześkiem.- myśli dziewczyna.
-Trzy! Dwa! Jeden!
Rozlegają się wiwaty, okrzyki i trąbienia. Na niebie rozkwitają kolorowe fajerwerki. Wszyscy wokół śmieją się radośnie i całują, składając sobie życzenia.
Z wybiciem Nowego Roku, ludzie tradycyjnie się całują...- myśli mężczyzna. Patrzy dziewczynie w oczy i zaczyna mówić.
-Wszystkiego Dobrego w tym Nowym Roku, dużo radości i spełnienia marzeń.- mówi Grzegorz, po czym skład pocałunek na policzku dziewczyny.
-Wzajemnie.- uśmiecha się, a w jej głowie ponownie ukazuje się obraz jej i Grześka za parę lat, jako małżeństwo. Marzy tak przez kilkanaście sekund, ale z transu wyrywa ją krzyk Edyty przy uchu. Jej przyjaciele pojawiają się przy nich, zaczynają składając sobie życzenie, przytulają się i całują. Po godzinie dwunastej na sali znów pojawiają się tłum i zaś zaczyna się zabawa. Julita zaczyna tańczyć nie tylko z Grześkiem, ale również ze swoimi przyjaciółmi. Jednakże o godzinie trzeciej nad ranem przyszedł czas pożegnań.
Szymańska nie chce żegnać się z Grześkiem, pokochała go. On czuje do niej to samo, ale Julita pojedzie jutro do Pielgrzymowic, a on odbędzie długą drogę do Gdańska. Jednak bardzo chcę, żeby dziewczyna w przyszłości przejęła jego nazwisko. Nazwisko Łomacz.

~*~*~
Druga historia, opublikowana ^^
Jak skończy się ta historia, zależy od was :]
Bardzo chciałabym znać waszą opinię, ponieważ ona bardzo pomaga :))
Dzięki obiektywnej krytyce chcę pisać lepiej, a bez niej niestety wychodzą straszne opowiadania.
Pozdrawiam i całuję, Maniek ;*

3 komentarze:

  1. Ciekawe czy jest możliwa taka miłość od pierwszego wejrzenia? Ja w to nie wierzę, a chyba bym jednak chciała coś takiego przeżyć:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy miłość od pierwszego wejrzenia istnieje do tego obustronna miłość, ale wiem że istnieje coś takiego że widzimy kogoś po raz pierwszy patrzymy na niego w jego oczy, na niego uśmiech i jakby nas piorun strzelił. Tylko że mi zawsze po czasie to uczucie przechodziło, z miłością od pierwszego wejrzenie tak być nie powinno. Wczułam się tutaj w osobę Julity bo jest podobna do mnie, tez wolałabym siedzieć z książka, też niepewnie czuję się w gronie nieznajomych i też w życiu bym nie wykonała pierwszego kroku. Pokazane jest też idealnie to że jak ten jeden ciepły gest ze strony mężczyzny potrafi wszystko zmienić. Gdyby Grzesiek nie poprosił jej do tanca nie uznała by tej nocy za magiczna, a tak ta noc mogła być pierwsza nocą jej nowego lepszego życia, życia u boku Łomacza

    OdpowiedzUsuń
  3. Osobiście nie wierze w miłość od pierwszego wejrzenia. Raczej jak pierwszy raz kogoś poznamy i nam się podoba jest to fascynacja czy zauroczenie, którą ludzie często mylą z miłością. Z jednej strony dla mnie to nie realne, ale cóż jako niepoprawna romantyczka mogła bym coś takiego kiedyś przeżyć ;)

    OdpowiedzUsuń