W
górskim kurorcie ostatni wieczór starego roku jest bardzo magiczny.
Ziemię pokrywa biała, puszysta śniegowa kołderka, gwiazdy
połyskują w mroźnym powietrzu, a wszyscy goście myślą już
tylko o imprezie sylwestrowej.
W pokoju numer 565 pewien mężczyzna stroi się
przed lustrem. Cechują go piękne, niebieskie oczy i usta na których
promienieje uśmiech. Jego wysoka postura świetnie wygląda z
czerwoną koszulą i czarnym garniturem. A ciemne włosy są
postawione na żelu.
Obok
mężczyzny pojawia się kobieta. Na jej wysokie czoło opadają
kręcone włosy , które w świetle żyrandola są wręcz złote.
Oczy o kolorze głębokiego błękitu, prawie że porównywalne do
tęczówek mężczyzny. Jest średniego wzrostu, ale w szpilkach
prawie dorównuje facetowi. Buty podkreślają jej długie nogi, a
różowa sukienka- oczy.
-Gotowa?-
pyta mężczyzna przyjemnym dla ucha głosem.
-W
sumie tak, ale nie.- chłopak przewrócił oczami.
-Czemu
ty się tak zawsze gramolisz?
-Bo
taka moja natura. Zresztą- przenosi wzrok ze swojego odbicia na
faceta i uśmiecha się cwaniacko.- tu powinieneś coś o tym
wiedzieć.
-Karolinko...
-Zamknij
się.- syczy, bo nie lubi zdrobnienia swojego imienia. Zresztą można
to zauważyć.
-Poszła
Karolinka do Gogolina. A Karliczek za nią, jak za piękną Panią, z
flaszeczką wina.
-Przestaniesz?-
wycedziła. W jej głosie było słychać wyraźny gniew.
-Ja
tylko się z tobą droczę, księżniczko.
-Mnie
to nie bawi.
-Mnie
za to bardzo.- skrada jej całusa w policzek i kieruje się do
drzwi.- Idziesz?
-Tak.
W tym
samym czasie w drugiej części hotelu dwie młode kobiety również
przygotowują się na imprezę. Raczej jedna z nich przygotowuje się,
bowiem druga zatraciła się w fascynującym zajęciu.
Julita
Szymańska, wtulona w fotel w hotelowym pokoju cieszy się ciszą
pochłaniając książkę. Skończyła czytać kolejną stronę, ale
nagle ktoś wyrwa jej książkę z rąk. Unosi głowę i spotyka się
z wrogim spojrzenie swojej najlepszej przyjaciółki, Edyty.
-Julka,
zaraz będzie Nowy Rok! Nie jesteś ubrana i umalowana, a jeszcze
musimy pojawić się na sali. Ominie nas najlepsza zabawa, przez
ciebie.- celuje palcem w klatkę piersiową dziewczyny.
-Kończę
już tą książkę!
-Skończysz
ją w drodze powrotnej.- oświadcza stanowczo.- Teraz w trymiga
malujesz się i wciskasz się w sukienkę!
Dziewczyna
spojrzała na szafę w pokoju hotelowym. Wisi tam elegancka, długa,
wieczorowa suknia, przygotowana specjalnie dla niej. Suknia podkreśla
walory Julity i jest jej ulubionego koloru, ciemnozielonego. Wie, że
nie ma sensu kłócić się z Edytą, więc odpuszcza sobie dalszą
kłótnie.
-Oddasz
mi przynajmniej książkę?- pyta.
Kosacka
patrzy na swoją rękę. Uświadamia sobie, że w jej dłoni nadal
spoczywa książka Henryka Sienkiewicz.
Kobieta oddaje jej książkę, a Julita rusza wraz z suknią do
łazienki.
Niedługo
potem przyjaciółki ruszają się na wielkiej sali balowej.
Pomieszczenie jest duże i ma kształt kwadratu. Ściany są koloru
białego, zewsząd udekorowane kolorowymi światełkami. Na bocznych
ścianach znajdują się okna, na których wiszą firany w kolorze
lapis-lazuli. Wzdłuż okien postawione są stoły wraz z krzesłami
i przeróżnymi posiłkami. Na środku jednej ze ścian znajduje się
wielki obraz, który najwyraźniej przedstawia kierownika tego
kurortu ze swoją rodziną. Naprzeciw drzwi głównych znajdują się
drugie wrota prowadzące na taras. Podłogę pokrywają kafelki
identycznego koloru jak firanki. W pomieszczeniu znajduje się już
liczna grupa osób.
-Wow!
To. Jest. Piękne.- dziewczyny są pod wielkim wrażeniem. Pochodzą
z małej wioski na południu Polski, nigdy nie widziały tak pięknego
miejsca.
Sala
balowa? Może zaraz spotkam księcia na białym koniu?-
myśli Julita, po czym wraz z Edytą ruszają do wolnego stolika.
Czekają na swoich znajomych, popijając wino, rozmawiając i śmiejąc
się. Po długich wyczekiwaniach do stolika podchodzi sześć osób.
Jednakże miała się stawić tylko czwórka. Wszyscy witają się z
kobietami i przedstawiają im dwójkę gości.
-To nasi znajomi, Grzesiek i Karola.- tłumaczy Krzysiek, dobry
przyjaciel dziewcząt.
-Miło mi, Karolina.
-Grzesiek.
-Ja jestem Edyta, a to moja najlepsza przyjaciółka, Julita.
Julita z natury jest nieśmiałą osobą. Nie lubi poznawać nowych
osób i niekomfortowo czuje się w gronie nieznajomych. Woli spotykać
się ze swoim przyjaciółmi. Jednakże skoro jest sylwester to
przyjaciele namówili ją na imprezę w dużym gronie ludzi. Mieli
nadzieje,że dzięki temu, dziewczyna nie będzie już taką szarą
myszką. Jak na razie ten pomysł nie wypala. Julita wpatruje się w
Grześka jak w obrazek. Nigdy nie widziała piękniejszego mężczyzny
na świecie. Jej wybujała wyobraźnia zaczyna pracować. Dziewczyna
marzy o spotkaniach z nim, o wspólnych wyjazdach na narty, o
kolacjach tylko we dwoje. W dalszej kolejność będą małżeństwem
i będą mieli dwójkę dzieci i kota. Ale wszystkie marzenia prysły,
gdy rozumie, że to nigdy się nie wydarzy. Nawet jeśli przełamałaby
się i rozpoczęłaby rozmowę to i tak nie byliby razem. W końcu,
ta blondynka to zapewne jego luba.
Zabawa trwa w najlepsze! Wszyscy tańczą, dmuchają w piszczące
zabawki, noszą cudaczne maski i kapelusze.
Wszyscy świetnie się bawią oprócz mnie...- myśli ponuro
Szymańska, siedząc przy stole.- Cholera, doszłam
do najciekawszej części! Czemu nie mogę wrócić do pokoju i dalej
czytać, skoro i tak się tu nudzę i tylko przeszkadzam?
Dziewczyna nie jest w nastroju do
zabawy. Siedzi przy stole i cały czas myśli o nowo poznanym
mężczyźnie. Gdyby była w pokoju przynajmniej miałaby jakieś
zajęcie, czytanie książki, a tu? Na tej sali? Tu czuje się
jedynie niekomfortowo. Nagle z podłogi wyrósł jej Grzesiek.
Dziewczynie zaczyna bić szybciej serce, dzisiejsza kolacja chcę
wrócić na powierzchnie, a w brzuchu zaczyna się Rewolucja.
-Zatańczysz?- pyta mężczyzna.
Ona drgnęła zaszokowana i lekko przerażona. Odmownie kręci głowę,
lecz na niewiele się to zdaje.- No nie daj się prosić, tylko jeden
taniec.
Zanim zdążyła się połapać,
już szła z Grzegorzem na parkiet. Ogrania ją strach. Wszyscy
znajomi patrzą się na nich, a dziewczyna czuje jak jej policzki
zalewa fala ciepła.
No super! Teraz to zapewne
wyglądam jak burak.-
myśli Julita. Kobieta ciągle jest spięta, ale po chwili oboje
patrzą na siebie. I obydwoje doznają uczucia, jakiego nigdy dotąd
nie zaznali. Ogarnia ich fala ciepła i czują lekki prąd
przebiegający na skórze. Chłopak uśmiecha się do dziewczyny
dodając jej otuchy. Udało się!
Para tańczy ze sobą przez
dłuższy czas. Julita świetnie czuje się w towarzystwie Grześka,
który swoim tańcem dostaje uznanie u wielu ludzi. Wtem zespół
zaczyna grać wolny kawałek i Szymańska czuje zakłopotanie. Jednak
mężczyzna obejmuje dziewczyną w tali i zaczynają kołysać się
do piosenki.
-Masz
śliczne oczy.- szepcze jej do ucha, a ona ponownie się rumieni.
Julita zawsze uważała swoje oczy za wadę. Wiele osób uważało
jej oczy za dziwaczne i np. przez to tracił swoją pewność siebie.
Uważała, że jej kolor oczu to choroba, w końcu nie każdy ma
heterochromie oczu.
-Dziękuje. Ty też.
-Również dziękuję.- przez
cały czas uśmiechają się i nie mogą przestać. Dziewczyna czuje
radosny zawrót głowy, jakby świat wokół nieoczekiwanie stał się
o wiele bardziej zabawny. Jednak nadal jest oszołomiona taki obrotem
spraw. Chłopak proponuje, aby wyjść z budynku. Dla Julity to
świetna okazja, aby ochłonąć pod mroźnym, rozgwieżdżonym
niebem. Rozmawiają ze sobą i tracą rachubę czasu, gdyż po jakimś
czasie zdają sobie sprawę, że otaczają ich ludzie, któż
odliczają sekundy do Nowego Roku.
Nie
mogę uwierzyć, że nie chciałam iść na ten bal! Nie żałuję
ani chwili spędzonej tu, z Grześkiem.-
myśli dziewczyna.
-Trzy!
Dwa! Jeden!
Rozlegają
się wiwaty, okrzyki i trąbienia. Na niebie rozkwitają kolorowe
fajerwerki. Wszyscy wokół śmieją się radośnie i całują,
składając sobie życzenia.
Z
wybiciem Nowego Roku, ludzie tradycyjnie się całują...-
myśli mężczyzna. Patrzy dziewczynie w oczy i zaczyna mówić.
-Wszystkiego
Dobrego w tym Nowym Roku, dużo radości i spełnienia marzeń.- mówi
Grzegorz, po czym skład pocałunek na policzku dziewczyny.
-Wzajemnie.-
uśmiecha się, a w jej głowie ponownie ukazuje się obraz jej i
Grześka za parę lat, jako małżeństwo. Marzy tak przez
kilkanaście sekund, ale z transu wyrywa ją krzyk Edyty przy uchu.
Jej przyjaciele pojawiają się przy nich, zaczynają składając
sobie życzenie, przytulają się i całują. Po godzinie dwunastej
na sali znów pojawiają się tłum i zaś zaczyna się zabawa.
Julita zaczyna tańczyć nie tylko z Grześkiem, ale również ze
swoimi przyjaciółmi. Jednakże o godzinie trzeciej nad ranem
przyszedł czas pożegnań.
Szymańska
nie chce żegnać się z Grześkiem, pokochała go. On czuje do niej
to samo, ale Julita pojedzie jutro do Pielgrzymowic, a on odbędzie
długą drogę do Gdańska. Jednak bardzo chcę, żeby dziewczyna w
przyszłości przejęła jego nazwisko. Nazwisko Łomacz.
~*~*~
Druga historia, opublikowana ^^
Jak skończy się ta historia, zależy od was :]
Bardzo chciałabym znać waszą opinię, ponieważ ona bardzo pomaga :))
Dzięki obiektywnej krytyce chcę pisać lepiej, a bez niej niestety wychodzą straszne opowiadania.
Dzięki obiektywnej krytyce chcę pisać lepiej, a bez niej niestety wychodzą straszne opowiadania.
Pozdrawiam i całuję, Maniek ;*
Ciekawe czy jest możliwa taka miłość od pierwszego wejrzenia? Ja w to nie wierzę, a chyba bym jednak chciała coś takiego przeżyć:)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy miłość od pierwszego wejrzenia istnieje do tego obustronna miłość, ale wiem że istnieje coś takiego że widzimy kogoś po raz pierwszy patrzymy na niego w jego oczy, na niego uśmiech i jakby nas piorun strzelił. Tylko że mi zawsze po czasie to uczucie przechodziło, z miłością od pierwszego wejrzenie tak być nie powinno. Wczułam się tutaj w osobę Julity bo jest podobna do mnie, tez wolałabym siedzieć z książka, też niepewnie czuję się w gronie nieznajomych i też w życiu bym nie wykonała pierwszego kroku. Pokazane jest też idealnie to że jak ten jeden ciepły gest ze strony mężczyzny potrafi wszystko zmienić. Gdyby Grzesiek nie poprosił jej do tanca nie uznała by tej nocy za magiczna, a tak ta noc mogła być pierwsza nocą jej nowego lepszego życia, życia u boku Łomacza
OdpowiedzUsuńOsobiście nie wierze w miłość od pierwszego wejrzenia. Raczej jak pierwszy raz kogoś poznamy i nam się podoba jest to fascynacja czy zauroczenie, którą ludzie często mylą z miłością. Z jednej strony dla mnie to nie realne, ale cóż jako niepoprawna romantyczka mogła bym coś takiego kiedyś przeżyć ;)
OdpowiedzUsuń