Od zawsze marzyłam o życiu, jak o pewnej szczęśliwej, niekończącej się bajce. Od zawsze w mojej głowie nocami, gdy leżałam w łóżku, rodziły się pomysły na to, jak będzie wyglądał mój ślub. Raz miało być to we wrześniu, raz w czerwcu, a kiedyś nawet marzyłaś o ślubie w grudniu, kiedy za oknem sypał by śnieg, a uliczki oświetlone byłyby tysiącem kolorowych lampek. Szłabym wtedy w białej sukni i wdzianku z ciepłego materiału przez kościół, a ty czekałbyś na mnie pod ołtarzem. Uśmiechnięty, przystojny, zrelaksowany, kochający mnie z całego serca. A wokół naszej dwójki rozmyte sylwetki krewnych, przyjaciół, obcych ludzi, którzy przyszli na ślub sławnego siatkarza.
- Wyjdziesz za mnie?
- Wytrzymasz ze mną? Z kobietą, która od zawsze nienawidziła facetów, która od zawsze była wredna, która nigdy nie dała się pokochać?
- Mi się dałaś... Kocham cię i chcę spędzić resztę życia z Tobą.
Doskonalę pamiętam ten moment. Zabrałeś mnie wtedy na święta w góry, do Szczyrku. Dostałeś kilka dni wolnego, powiedziałeś, że mam się spakować i pojechaliśmy. Razem. Pierwszy raz czułam się, jak księżniczka. Księżniczka w twoich ramionach. Ciekawe czy pamiętasz jeszcze naszą Wigilię. Kolację w salonie właścicieli pensjonatu. Sami nas zaprosili, a my na to przystaliśmy. Ciekawe czy pamiętasz, jak starsza pani powiedziała o nas "cudowne przyszłe małżeństwo". Bo ja pamiętam. Pamiętam tak jak każde słowo przez ciebie wypowiedziane tamtego wieczora, jaki i nocy, gdy powiedziałeś, że pragniesz, żebym została twoją żoną. Ja to wszystko pamiętam.
- Tak, wyjdę... Masz sprawić, żebym nie mogła przestać o Tobie myśleć.
Potem wyjechałeś sam na rok do Surgutu, by grać w tamtejszym Gazpromie. Ja nie mogłam. Musiałam zostać w Polsce, żeby skończyć studia. Przylatywałeś do mnie i spędzaliśmy wtedy jak najwięcej czasu razem. Godzinami rozmawialiśmy o tym, jak będzie wyglądać nasz ślub, jakie kwiaty będą na stołach, jaki odcień bieli będzie mieć moja sukienka, jaki będzie mieć dekolt. Kochałeś mnie, więc wszystkim zajmowałam się ja. Jeździłam po Polsce w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na naszą uroczystość. Kiedy wróciłeś po sezonie wszystko było dopięte już na ostatni guzik. Data ślubu ustalona była na 5 wrzesień 2007 roku. To właśnie do tego czasu grałeś w Jastrzębskim.
I am done
Smoking gun
We've lost it all
The love is gone
She has won
Now it's no fun
We've lost it all
The love is gone
- Musimy porozmawiać - stwierdziłeś, wchodząc do mieszkania, które wynajmowaliśmy w Jastrzębiu.
- O czym? - zapytałam.
- Będę ojcem...
- No ciekawe z kim, bo ja się akurat jeszcze dziecka nie spodziewam - zaśmiałam się prosto w jego twarz. Nie był to jednak szczery śmiech, lecz histeryczny. - Jak to zostaniesz ojcem?!
- To nie tak, kochanie...
- Co nie tak?! Człowieku, zdradziłeś mnie, a na dodatek zrobiłeś jakiejś kobiecie dziecko! Co tu jest nie tak?! Chyba wyłącznie ja! - trzasnęłam drzwiami i wybiegłam na ulice.
Zniszczyłeś wszystko. Całą naszą magię. Całych zakochanych i szczęśliwych nas. Zniszczyłeś wszystko dosłownie pięć miesięcy przed ślubem. Zniszczyłeś siebie w moich oczach. Zniszczyłeś mnie. Zniszczyłeś każdą chwilę, każde wspomnienie, każdy skrawek naszego życia. Nie potrafię nawet opisać w słowach tego, co właśnie czuję i co dzieje się z moim sercem. Czuję, jak powoli każda moja najdrobniejsza komórka ciała umiera, jak rozdziera się na pół, znowu na pół i znowu. Czuję pustkę ogarniającą moje ciało, mój umysł, moje serce, każdy narząd, który funkcjonował dzięki miłości do Ciebie, każdą najmniejszą cząsteczkę mnie, która cię kochała.
You couldn't keep your hands to yourself
Jak ognia starałam się unikać Ciebie, pytań o to, co się stało. Nie chciałam o tym pamiętać, a wszystko na około nadal mi o Tobie przypominało. Otworzyłam gazetę, na jej końcu widniało twoje zdjęcie z kolegami na boisku. Włączyłam telewizor, widziałam cię ruchomego podczas meczu, jak atakowałeś, blokowałeś, serwowałeś, broniłeś bez tego blasku w oku. Nie byłeś sobą. Widziałam cię nawet w internecie, gdy prawie wszędzie pisało, że bierzesz ślub. Piątego września. Dzięki temu artykułowi wreszcie dowiedziałam się z kim mnie zdradziłeś, a kim będziesz miał dziecko. Pisali tam, że bardzo kochasz niejaką Karolinę i że już za kilka miesięcy na świecie pojawi się wasz mały skarb. A podobno to ja miałam stać na jej miejscu...
I feel like our world's been infected
And somehow you left me neglected
We've found our lives been changed
Babe, you lost me
Nawet nie wiesz, jak bolało mnie to, ze nigdzie nie wspomniałeś o mnie, że nigdzie nie pisało, że to ze mną miałeś wziąć ślub, że to ja miałam zostać twoją żoną, że to ja miałam urodzić ci dziecko. Dlatego właśnie musiałam wyjechać. Chciałam być jak najdalej od ciebie. Chciałam przestać cierpieć. Dlatego następne pięć lat spędziłam za granicą. Mieszkałam w Nowym Yorku, byłam jednym z najlepszych fachowców od reklamy, miałam wszystko. Świetną pracę, masę pieniędzy, wiele przyjemności, sławę, wielką karierę. Miałam nawet chłopaka. Byliśmy razem cztery lata. Matt dał mi poczucie, że jestem dla kogoś ważna. Nie kochałam go, lecz brnęłam w dalsze etapy naszego związku. Skrzywdziłam go. Uciekłam sprzed ołtarza, zostawiając wszystko. Rzuciłam pracę, zerwałam znajomości, spakowałam swoje rzeczy i wróciłam do Polski.
Teraz mieszkam już od roku w Warszawie. Bez problemu znalazłam pracę, kupiłam duży apartament na dziesiątym piętrze z widokiem na Stadion Narodowy. I tak po prostu sobie tu żyję. Czasem gdzieś wyjadę, zaproszę kogoś na noc do swojego łóżka, spotkam się ze starymi znajomymi. A teraz moim zadaniem jest podróż do Lublina, żeby podratować wizerunek tamtejszej drużyny. O Tobie już zapomniałam. Nie ma cię już w moim sercu. Nie myślę o Tobie. Po prostu pozwoliłam ci wybrać, a ty mnie straciłeś.
Now I know you're sorry
And we were sweet
Oh, but you chose lust when you deceived me
And you'll regret it, but it's too late
How can I ever trust you again?
Wchodzę na salę, gdzie właśnie rozgrywany jest mecz. Siatkówka, którą kiedyś kochałam, teraz mnie brzydzi. Jestem tu tylko dlatego, że takie dostałam polecenie. Zniesmaczona owiewam graczy swoim wzrokiem. Kilku młodych przystojniaków, kilku starszych wyjadaczy, których pamiętam z czasów, gdy z nimi grałeś. No i oczywiście mój brat, rozmawiający akurat z jakimś zawodnikiem z "9" na plecach. Macham do niego, odmachuje mi, a po chwili osobnik z "9" odwraca się.
- Co tu robisz?
- A to nie mogę przyjechać do brata na mecz? Doskonale wiesz, że Paweł jest dla mnie najważniejszy - kuję cię spojrzeniem. Mierzymy się przez chwilę wzrokiem, dopóki do twojej nogi nie przytula się mała dziewczynka. Na oko może mieć sześć lat. Jest Twoją córką.
- Tato, chodźmy już do domu. Znudziło mi się już siedzenie z ciocią Anetą, Bartkiem i Zosią. Chcę do Mikiego - widzę, jak bierzesz ją na ręce i całujesz w czoło.
- Zaraz pojedziemy skarbie... To jest siostra wujka Pawła, wiesz. Chyba jej jeszcze nie znasz - stawiasz ją na parkiecie.
- Amelka Kadziewicz - dziewczynka podaje mi dłoń i uśmiecha się radośnie.
- Cześć. Ja jestem Laura...
- Tato, to co jedziemy? Musimy jeszcze choinkę ubrać i pomóc babci Jadzi w kuchni - ciągnie ojca w stronę wyjścia.
- Melka daj mi chwilkę. Idź poodbijaj piłkę z dziećmi - dziewczynka posłusznie odchodzi, a mnie miażdży twoje spojrzenie. - Spędzisz te święta ze mną?
- Łukasz... A matka Amelki, a Twoi rodzice, Paweł i Aneta, moi rodzice. Co z nimi.
- Karolina nie żyje... Mała nawet jej nie pamięta... Chcę pogadać...
- Przecież rozmawiamy.
- Laura... Przepraszam... Wiem, że to głupie, ale czy mogłoby jeszcze kiedyś być między nami tak, jak wtedy? Czy mogłabyś mnie jeszcze pokochać? - unosisz mój podbródek, opierając swoje czoło na moim. - Mogłabyś?
- A ty mógłbyś, sprawić, żebym zapomniała? Bo kochać nie przestałam cię nigdy...
- Mógłbym... Tylko powiedz, że tego właśnie chcesz?
- Chcę swoich marzeń, Łukasz... A nimi jesteś ty...
- A ty mógłbyś, sprawić, żebym zapomniała? Bo kochać nie przestałam cię nigdy...
- Mógłbym... Tylko powiedz, że tego właśnie chcesz?
- Chcę swoich marzeń, Łukasz... A nimi jesteś ty...
Jeżeli kogoś kochasz, to pozwolisz odejść.
Jeżeli kogoś kochasz, to pozwolisz wrócić...
~*~*~
Bo jeśli kochasz naprawdę, to już na zawsze....
Napisałam, bo miałam wenę, a i Kari mnie do tego niejako zmotywowała, bo mi cały czas mówi o szczęśliwym życiu, a ja chyba wole to zawiłe. Macie Laurę i Łukasza. Dwoje ludzi, którzy wiele stracili, wiele zyskali, wiele przeszli. I wiecie co?
Przez ten cały czas się kochali, tak prawdziwie, dojrzale, tak na prawdę...
Maniek mnie tu prosiła, żeby was jeszcze raz zaprosić na dalsze losy poprzedniej jednopartówki, więc zapraszam serdecznie na Muzyka, przyjaźń, radość, śmiech. gdzie możecie śledzić losy Kuby i Oli ;)
Pozdrawiam i mam nadzieję, że się wam spodobało,
Pozdrawiam i mam nadzieję, że się wam spodobało,
Dzuzeppe :*